Nie wiem jak u Was, ale u mnie pogoda do bani, nic tylko siedzieć w domu pod kocem. Niestety tak dobrze nie ma i trzeba pracować. ;)
Dzisiejszy post to recenzja płyty jednego z moich ulubionych piosenkarzy. Miłego czytania i słuchania :D
Płyta „X” jest
zupełnie inna od debiutu Eda Sheerana. W pierwszej było pełno ballad, można by
nawet powiedzieć, że monotonii. Jeżeli chodzi o tę płytę jest całkowicie
inaczej. Co prawda temat miłości nadal jest tematem przewodnim jednak jest
zachowana różnorodność w melodiach, produkcji i rytmach. Z jednej strony
pojawiają się ballady takie jak „Afire Love” czy „One”, z drugiej wesołe i
romantyczne „Thinking Out Loud”, zabawne „Don’t” czy też utwór „The Man”, w
którym Ed rapuje. Cała piątka tych utworów należy do moich ulubionych. Jest jeszcze
„I’m a Mess”, które samo w sobie jest tak samo zwariowane jak tytuł.
Bardzo dobrze albumowi robi zaangażowanie Pharrella Williamsa przy produkcji takich piosenek jak „Sing” czy też „Runaway”. O ile „Sing” jest świetnie zaśpiewane i bardzo wpadające w ucho to „Runaway” nie jest już tak przebojowe.
Zaczarowała mnie również utwór „Bloodstream”. Jest to coś zupełnie innego w wykonaniu Eda. Utwór jest bardzo klimatyczny i lekko mroczny. Wg. mnie najlepszymi piosenkami na tym albumie jest „Afire Love” – cudowne, poruszające, trzeba samemu tego posłuchać żeby móc to poczuć. Singlowe „Thinking Out Loud” – idealna piosenka na pierwszy taniec weselny ale też również do posłuchania podczas romantycznego wieczoru z naszą drugą połówką. Oraz „Bloodstream”, które nadaje charakter całej płycie. Do lepszych można dopisać jeszcze „Sing”, „Photography” (które jako singiel, niestety nie poradziło sobie za dobrze) oraz „Tenerife Sea”.
Cała płyta mimo, że gatunkowo bardzo różnorodna to jest bardzo spójna. Wszystko dzięki bardzo delikatnemu ale jednocześnie ostremu wokalowi artysty. Warte pochwalenia jest to, że wszystkie utwory z płyty napisane zostały przez Eda. Krążek jest całkowicie „jego”, jedynie w niektórych utworach ktoś mu pomagał. Eda można określić jednym słowem – geniusz.
Bardzo dobrze albumowi robi zaangażowanie Pharrella Williamsa przy produkcji takich piosenek jak „Sing” czy też „Runaway”. O ile „Sing” jest świetnie zaśpiewane i bardzo wpadające w ucho to „Runaway” nie jest już tak przebojowe.
Zaczarowała mnie również utwór „Bloodstream”. Jest to coś zupełnie innego w wykonaniu Eda. Utwór jest bardzo klimatyczny i lekko mroczny. Wg. mnie najlepszymi piosenkami na tym albumie jest „Afire Love” – cudowne, poruszające, trzeba samemu tego posłuchać żeby móc to poczuć. Singlowe „Thinking Out Loud” – idealna piosenka na pierwszy taniec weselny ale też również do posłuchania podczas romantycznego wieczoru z naszą drugą połówką. Oraz „Bloodstream”, które nadaje charakter całej płycie. Do lepszych można dopisać jeszcze „Sing”, „Photography” (które jako singiel, niestety nie poradziło sobie za dobrze) oraz „Tenerife Sea”.
Cała płyta mimo, że gatunkowo bardzo różnorodna to jest bardzo spójna. Wszystko dzięki bardzo delikatnemu ale jednocześnie ostremu wokalowi artysty. Warte pochwalenia jest to, że wszystkie utwory z płyty napisane zostały przez Eda. Krążek jest całkowicie „jego”, jedynie w niektórych utworach ktoś mu pomagał. Eda można określić jednym słowem – geniusz.
Korni.xoxo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz