wtorek, 29 marca 2016

Żyj zdrowo



Dziś post na naszym blogu będzie dotyczył w miarę zdrowego jedzenia. A czemu taki temat? Pewnie dlatego, że od ponad pół roku jestem na diecie ułożoną przez profesjonalnego dietetyka. Myślę, że mogę wypowiadać się na ten temat ze względu na to, że udało mi się już schudnąć ponad 20 kg i ciągle walczę o więcej. Ekspertem nie jestem, ale mam do czynienia z takowym i wierzę, że to co robię działa, ponieważ widzę efekty, które są bardzo satysfakcjonujące.
Jeżeli chcesz zacząć zdrowo się odżywiać lub masz już dosyć swoich wałeczków, przez które nie możesz wejść w ulubioną sukienkę sprzed lat, spróbuj dostosować się do tego co zaproponuję Ci tutaj.
Najważniejsze jest regularne spożywanie posiłków. Najlepiej jeżeli będzie to mniej więcej co 3 godziny i co najważniejsze posiłków będzie 5 w ciągu całego dnia. Czemu to jest takie ważne? Jest to ważne dla twojego organizmu, ponieważ kiedy jesz rzadziej twój organizm zaczyna magazynować składniki odżywcze, które odkładają się w postaci zbędnych kilogramów. Czemu tak się dzieje? Jest to w pewien sposób funkcja obronna twojego organizmu. Obawia się on, że nie będzie miał skąd czerpać energii, że nie dostarczysz mu potrzebnego pożywienia. Jest to napisane bardzo prosto, czyli tak jak ja to widzę. 

Co więcej musisz zrobić? Priorytetem jest ograniczenie cukru do minimum oraz białego pieczywa. Jeżeli nie umiesz poradzić sobie bez słodzenia herbaty zastosuj zamiennik, czyli miód. Natomiast jeżeli chodzi o biały chleb... Tego musisz się wyzbyć. Ciemne pieczywo jest twoimi błogosławieństwem, oczywiście w odpowiednich ilościach. Najlepsze będzie pieczywo graham, żytnie bądź wieloziarniste. Przestań również jeść czerwone mięso. Jedź jedynie drób. Możesz go jeść pod każdą postacią - smażony, pieczony, gotowany.

W kolejnych postach z cyklu "żyj zdrowo" będę dodawać różne przepisy, które są proste, szybkie i przede wszystkim smaczne. Mam nadzieję, że pomogę one zrzucić zbędne kilogramy przynajmniej pewnej części z Was. 
Jeżeli pojawią się jakiś pytania chętnie na nie odpowiem już w kolejnym poście. 

Pozdrawiam, trzymajcie się zdrowo. :) 

Korni.

Zapraszamy także na naszego fanpage Korni.&Merli. Liczymy na kciuki w górę :D 

wtorek, 15 marca 2016

Maraton "Niezgodnej"

Maraton "Niezgodnej"

Opierałam się pomysłowi pójścia na trzy filmy w nocy. Jestem śpiochem, który wykorzystuje każdą wolną chwilę na sen :D Jak powszechnie wiadomo, mam dobre serce, dlatego zgodziłam się iść z moją kuzynką do kina jako jej "opiekunka". Stwierdziłam, że nie może być aż tak źle. Oglądałam dwie pierwsze części wcześniej i przypadły mi do gustu. Gorzej z książkami, gdzie utknęłam na "Zbuntowanej" i ciężko mi ją skończyć. 
Nie spodziewałam się, że w kinie będzie aż tyle ludzi. Wszędzie widziałam kolejki, jednak gdy dostałyśmy się do sali, poczułam zmęczenie i już myślałam, że zasnę na pierwszej części. Pomyślałam sobie wtedy: "Świetnie Merli, już na pierwszej części wymiękasz, a co będzie dalej". Jednym okiem obserwowałam początek filmu, a drugim już byłam w mojej krainie snu. Wszystko się zmieniło i szybko się ocknęłam, kiedy usłyszałam brytyjski akcent Theo Jamesa. Byłam wpatrzona w ekran jak w najpiękniejsze buty na witrynie sklepowej. Zapomniałam o zmęczeniu i podziwiałam po raz kolejny Cztery w akcji. Pierwsza część skończyła się przed pierwszą w nocy, a ja byłam w pełni sił czekając na następny film. Przybliżało mnie to w końcu do najnowszej części trylogii. Prelekcja "Zbuntowanej" minęła jeszcze szybciej niż "Niezgodnej". Druga część była bardziej nastawiona na walkę i bezapelacyjnie nie było to typowe kino akcji, jednak efekty specjalne dodawały wiarygodności konwencji twórczej reżysera. 
Przerwa przed premierą "Wiernej" dłużyła się niezmiernie. W oczekiwaniu na film przeglądałam instagram i z zaciekawieniem oglądałam zdjęcia na oficjalnym profilu "The divergent series". Zdjęcia promocyjne sprawiły, że z niecierpliwością oczekiwałam, aż światła w kinie zgasną, a na ekranie pojawi się napis "Allegiant". Ujrzałam wyczekiwane słowo i uwierzyłam, że film będzie dobry. Możliwe, iż sama sobie wmawiałam, że ta część będzie najlepsza. Początek utwierdzał mnie w przekonaniu, jednak w połowie filmu zaczęłam wątpić w moją teorię. Główna bohaterka Tris sprawiła, że totalnie zmieniłam o niej zdanie. Nie mogłam sobie wyobrazić głupszej dziewczyny od niej. Może pod koniec można odpuścić jej winy, jednak niesmak pozostał i sprawił, że postać Tris stała się dla mnie antybohaterem. 
Według mnie cały film uratował bohatersko Cztery. Bez Tobiasa nie udałoby się przeżyć na sali kinowej. Oczywiście OGROMNYM plusem była tutaj klata Theo Jamesa, jednak samym ciałem nie obroniłyby gry aktorskiej :D. Cztery w tej części dla mnie był głównym bohaterem, który widział wszystko od początku i starał się uratować Chicago. Był skłonny poświęcić życie dla dobra swoich racji. 
Na drugim miejscu podium w top 3 bohaterów uplasował się Peter. Tak, tak, słyszałam wiele negatywnych komentarzy na jego temat, ale dajcie spokój, czy nie mamy słabości do niegrzecznych chłopaków :D ?! Ponownie ukazał, że nie jest wierny znajomym i zawsze chce tylko korzyści dla siebie, jednak bez niego film były nudny. Nie wiadomo przecież, jak postąpi Peter i to jest w tym wszystkim najciekawsze. Czekamy, czy okaże się stać po właściwej stronie, a może powtórnie zacznie knuć przeciw głównym postaciom. W tej części razem z Calebem pokazali, że mogą być zabawni. Trzeba stwierdzić, że "Wierna" daje nam największą dawkę śmiechu ze wszystkich trzech filmów.
Właśnie Caleb znajduje się na ostatnim miejscu podium. W poprzednich częściach z minuty na minutę denerwował mnie coraz bardziej. Szczerze współczułam Anselowi, że musi odgrywać postać "ciamajdy". Możliwe, że w tej części też nie był za specjalnie waleczny, ale pracował cały film na to, żeby go docenić. Starał się odkupić wszystkie swoje winy, możliwe, że nie do końca udało się, jednak jego przemiana był jednym z niewielu plusów w "Wiernej".
Podsumowując, w moim odczuciu była to najsłabsza część ze wszystkich trzech. Muszę jednak zaznaczyć, że dziękuję scenarzystom, że zwiększyli i podkreślili znaczącą rolę Cztery w walce ze złem. Jak wspomniałam wcześniej, Tobias uratował cały film. Niestety, jeśli miałabym oceniać z ręką na sercu, to daje 7/10. Za grę aktorską przyznaję kolejno punkty: 10 dla Theo, 9 dla Milesa, a 7 wędruje do Ansela. 

Nie jestem pewna czy na ostatnią część zdecyduję się iść do kina, jednak jestem przekonana, że obejrzę ją chociażby z sentymentu do całej serii.



W poprzednim poście zamieściłyśmy zdjęcie autorstwa naszej kochanej Karoliny, której chciałyśmy podziękować, że zgodziła się zrobić nam kilka zdjęć oraz za to, że pomogła nam zredagować nasze posty. Liczymy na więcej cennych uwag od Ciebie! <3 
Do stworzenia naszego bloga w znacznym stopniu przyczynił się Krzysiek - mój (czyt. Korni) najlepszy kuzyn na świecie. Zajął się całą oprawą graficzną, co nie było łatwe, ze względu na moje dość duże wymagania. Zniósł to świetnie i jestem mu za to ogromnie wdzięczna. <3 Zaglądajcie na jego bloga z pomysłami na modne i wygodne stylizacje!


Do napisania,
Merli&Korni.  

wtorek, 8 marca 2016

Słowem wstępu....

Witamy wszystkich serdecznie na naszym blogu!

Pierwsze notatki, mają to do siebie, że są mało ciekawe i nikt nigdy ich nie czyta, ale jednak należy je pisać dla swojej własnej świadomości, że "tak, udało się, napisałam pierwszą notkę, teraz to już z górki". Tak jest i tym razem, ciężko jest napisać tę notkę, ale zebrałyśmy się i dzięki naszym wspólnym siłom możecie to teraz czytać, albo omijać za każdym razem ;).

O czym blog?

Blog będzie bardzo "lajf-stajlowy". Mamy zamiar pisać o różnych ciekawych wydarzeniach, które miały miejsce w naszym życiu, a które mogą kogoś zainteresować. Mamy na myśli tutaj różne wydarzenia kulturalne, a jeżeli blog chociaż w małym stopniu odniesie sukces liczymy, że uda nam się zaprosić znane osoby do współpracy.

Skąd nazwa?

A walking on sunshine, nie wzięło się znikąd. Bardzo długo myślałyśmy o tym jaka nazwa powinna być po www. Kompletnie nie miałyśmy na to pomysłu, aż któregoś pięknego dnia, wracając z uczelni, Wpadłam na pomysł - "spacerku przez las", ze względu na to, że kampus naszej uczelni jest  w lesie (to też jest bardzo ciekawe, ale o tym kiedy indziej). Pomysł był dobry, ale ciągle coś nie grało. Nadal nie było to coś czego szukałyśmy.Pewnego dnia spędzając dzień na robieniu niczego, włączyłam jakieś stare hity i była tam piosenka "A walking on sunshine" i wtedy wiedziałam, że to jest nazwa, której tak długo z Marleną szukałyśmy. A dlaczego ten spacer musiał zostać? To wyjaśni się wkrótce!

Coś o nas....

Mówią na mnie Merli ze względu na moje uwielbienie przerodzone powoli w obsesję do Marilyn Monroe. Nie jestem idealna jak ona, ale mam duże poczucie humoru, które skutkuje dystansem do własnej osoby. Można stwierdzić nawet, że tak jak Korni jestem mistrzynią selfie, obydwie jesteśmy "Królowymi selfie". Jednak muszę przyznać, że Kornelia o jeden szczebelek mnie przewyższa. Umie robić zdjęcia w każdej sytuacji i zawsze wychodzi na nich idealnie. Trzeba zaznaczyć, że w momencie, gdy robi wymarzone ujęcie nie wolno jej przeszkadzać. Korni jest znana z mówienia tego, co myśli od razu bez "owijania w bawełnę" za co raz ją uwielbiamy, a niekiedy nienawidzimy.

Teraz coś ode mnie. Nazywam się Kornelia, ale od kiedy pamiętam wszyscy wołają na mnie Korni. Z Marleną poznałyśmy się na uczelni, przez naszą wspólną koleżankę (foczkę). Kiedy poznałam Merli pomyślałam, że jest totalnie szalona. Zachowywała się podobnie do mnie - dużo gadała, głośno się śmiała (tak jak ja, ale jednak tutaj wygrywa) i jak czasem opowiadała o swoich przypałach widziałam siebie w tych sytuacjach. Połączyło nas jednak jeszcze jedno - "jaranie" się gwiazdami. Merli jest mistrzynią w wypatrywaniu celebrytów w galeriach handlowych, w parku, w metrze itd. Kolekcja jej zdjęć z gwiazdami jest ogromna, czego jej mocno zazdroszczę. Odnosząc się do wypowiedzi Merli wyżej, zgadzam się z tym wszystkim, ale nie zawsze wychodzę idealnie. :P

Wtrącają jeszcze swoje "trzy grosze" muszę stwierdzić, że dzięki rozmowie z "gwiazdami" staję się otwarta bardziej na świat i wszystkim osobom, które mają problem z nieśmiałością, polecam! Większość znanych osób nie zapamięta Cię, więc nie przejmuj się tym co powiesz lub zrobisz ważne, żebyś zagadał i zrobił zdjęcie na pamiątkę :D !

Na dziś koniec i tak się rozpisałyśmy, ale przyzwyczajcie się. Obydwie dużo gadamy, więc dużo też piszemy, jednak postaramy się żeby posty były treściwe.

Do napisania.

Merli&Korni