Maraton "Niezgodnej"
Opierałam się pomysłowi pójścia na trzy filmy w nocy. Jestem śpiochem, który wykorzystuje każdą wolną chwilę na sen :D Jak powszechnie wiadomo, mam dobre serce, dlatego zgodziłam się iść z moją kuzynką do kina jako jej "opiekunka". Stwierdziłam, że nie może być aż tak źle. Oglądałam dwie pierwsze części wcześniej i przypadły mi do gustu. Gorzej z książkami, gdzie utknęłam na "Zbuntowanej" i ciężko mi ją skończyć.
Nie spodziewałam się, że w kinie będzie aż tyle ludzi. Wszędzie widziałam kolejki, jednak gdy dostałyśmy się do sali, poczułam zmęczenie i już myślałam, że zasnę na pierwszej części. Pomyślałam sobie wtedy: "Świetnie Merli, już na pierwszej części wymiękasz, a co będzie dalej". Jednym okiem obserwowałam początek filmu, a drugim już byłam w mojej krainie snu. Wszystko się zmieniło i szybko się ocknęłam, kiedy usłyszałam brytyjski akcent Theo Jamesa. Byłam wpatrzona w ekran jak w najpiękniejsze buty na witrynie sklepowej. Zapomniałam o zmęczeniu i podziwiałam po raz kolejny Cztery w akcji. Pierwsza część skończyła się przed pierwszą w nocy, a ja byłam w pełni sił czekając na następny film. Przybliżało mnie to w końcu do najnowszej części trylogii. Prelekcja "Zbuntowanej" minęła jeszcze szybciej niż "Niezgodnej". Druga część była bardziej nastawiona na walkę i bezapelacyjnie nie było to typowe kino akcji, jednak efekty specjalne dodawały wiarygodności konwencji twórczej reżysera.
Przerwa przed premierą "Wiernej" dłużyła się niezmiernie. W oczekiwaniu na film przeglądałam instagram i z zaciekawieniem oglądałam zdjęcia na oficjalnym profilu "The divergent series". Zdjęcia promocyjne sprawiły, że z niecierpliwością oczekiwałam, aż światła w kinie zgasną, a na ekranie pojawi się napis "Allegiant". Ujrzałam wyczekiwane słowo i uwierzyłam, że film będzie dobry. Możliwe, iż sama sobie wmawiałam, że ta część będzie najlepsza. Początek utwierdzał mnie w przekonaniu, jednak w połowie filmu zaczęłam wątpić w moją teorię. Główna bohaterka Tris sprawiła, że totalnie zmieniłam o niej zdanie. Nie mogłam sobie wyobrazić głupszej dziewczyny od niej. Może pod koniec można odpuścić jej winy, jednak niesmak pozostał i sprawił, że postać Tris stała się dla mnie antybohaterem.
Według mnie cały film uratował bohatersko Cztery. Bez Tobiasa nie udałoby się przeżyć na sali kinowej. Oczywiście OGROMNYM plusem była tutaj klata Theo Jamesa, jednak samym ciałem nie obroniłyby gry aktorskiej :D. Cztery w tej części dla mnie był głównym bohaterem, który widział wszystko od początku i starał się uratować Chicago. Był skłonny poświęcić życie dla dobra swoich racji.
Na drugim miejscu podium w top 3 bohaterów uplasował się Peter. Tak, tak, słyszałam wiele negatywnych komentarzy na jego temat, ale dajcie spokój, czy nie mamy słabości do niegrzecznych chłopaków :D ?! Ponownie ukazał, że nie jest wierny znajomym i zawsze chce tylko korzyści dla siebie, jednak bez niego film były nudny. Nie wiadomo przecież, jak postąpi Peter i to jest w tym wszystkim najciekawsze. Czekamy, czy okaże się stać po właściwej stronie, a może powtórnie zacznie knuć przeciw głównym postaciom. W tej części razem z Calebem pokazali, że mogą być zabawni. Trzeba stwierdzić, że "Wierna" daje nam największą dawkę śmiechu ze wszystkich trzech filmów.
Właśnie Caleb znajduje się na ostatnim miejscu podium. W poprzednich częściach z minuty na minutę denerwował mnie coraz bardziej. Szczerze współczułam Anselowi, że musi odgrywać postać "ciamajdy". Możliwe, że w tej części też nie był za specjalnie waleczny, ale pracował cały film na to, żeby go docenić. Starał się odkupić wszystkie swoje winy, możliwe, że nie do końca udało się, jednak jego przemiana był jednym z niewielu plusów w "Wiernej".
Podsumowując, w moim odczuciu była to najsłabsza część ze wszystkich trzech. Muszę jednak zaznaczyć, że dziękuję scenarzystom, że zwiększyli i podkreślili znaczącą rolę Cztery w walce ze złem. Jak wspomniałam wcześniej, Tobias uratował cały film. Niestety, jeśli miałabym oceniać z ręką na sercu, to daje 7/10. Za grę aktorską przyznaję kolejno punkty: 10 dla Theo, 9 dla Milesa, a 7 wędruje do Ansela.
Nie jestem pewna czy na ostatnią część zdecyduję się iść do kina, jednak jestem przekonana, że obejrzę ją chociażby z sentymentu do całej serii.
W poprzednim poście zamieściłyśmy zdjęcie autorstwa naszej kochanej Karoliny, której chciałyśmy podziękować, że zgodziła się zrobić nam kilka zdjęć oraz za to, że pomogła nam zredagować nasze posty. Liczymy na więcej cennych uwag od Ciebie! <3
Do stworzenia naszego bloga w znacznym stopniu przyczynił się Krzysiek - mój (czyt. Korni) najlepszy kuzyn na świecie. Zajął się całą oprawą graficzną, co nie było łatwe, ze względu na moje dość duże wymagania. Zniósł to świetnie i jestem mu za to ogromnie wdzięczna. <3 Zaglądajcie na jego bloga z pomysłami na modne i wygodne stylizacje!
Do napisania,
Merli&Korni.
Świetny post! Ja bym dała całej trójce chłopaków za aktorstwo 10/10 😄
OdpowiedzUsuńPS. Nie ma innej opcji Merli i idziesz ze mną do kina na premierę ostatniej części 💘
Wow! Cztery filmy w jedną noc to wyzwanie :D
Usuń